niedziela, 12 lutego 2017

Sobotnie SPA

Nie wiadomo kiedy minął kolejny tydzień i znowu mamy niedzielę... Tym razem znowu w ciągu tygodnia dużo się u nas działo, tyle, że nie miałam czasu walczyć z internetem, który uniemożliwiał mi dodawanie zdjęć do bloga. No trudno, w końcu się udało! Chociaż w domu sprząta się codziennie, sobota zawsze jest takim dniem, który spędza się na dokładniejszych porządkach. Dlatego też wczoraj, poza zwykłymi obowiązkami, zdecydowałam że czas na "spa" dla naszych czworonogów. Zaczęło się niewinnie, obcinanie naszych suczek - Akemi i Vivy, później kąpiel pod prysznicem...

W kominku napalone, więc to przed nim suczki wygrzewały się, by szybciej wyschnąć.

 
  



Kolejny krok - kąpiel kotów. Z tym to już nie aż tak prosto. Na pierwszy ogień poszła Rihanna - akurat w jej przypadku nie było większego problemu, ta biała damulka jest raczej spokojnym osobnikiem, także z jej strony nie usłyszałam ani jednego niezadowolonego dźwięku ;)

Wkrótce i ona znalazła się przed kominkiem, gdzie nie potrzebowała wiele czasu, by być całkowicie suchą - co jak co, ale w przypadku devonków jest dużym udogodnieniem, że już po dokładnym wytarciu ręcznikiem, są dość suche.


 Niestety problem pojawił się przy okazji Sherlocka. Nie wiedzieć czemu, ale ten kąpieli nie znosi. Dlatego też, od momentu, kiedy znalazł się w łazience i usłyszał szum wody, głośno domagał się wyjścia. Podczas samej kąpieli również kolorowo nie było, krzyczał na cały dom.


Po przerwie na obiad nastąpił powrót do kąpieli, zostały już tylko dwa koty - Haru i Dracony. Jako że w międzyczasie Haru z Yuuki relaksowali się w wannie, wypadło, że to właśnie od niego zacznę :) Niestety, kwiatów trzeba było się pozbyć, a kiedy strumień ciepłej wody wyleciał z kranu, Yuuki uznała, że nie będzie ryzykowała i zostawi Harusia samego.

Moje złotko bez większych problemów dało się wykąpać, a w nagrodę dostał swoje ukochane smakołyki <3


 Ostatnia do kąpieli poszła Dracony. Ona, podobnie jak Sherlock, bez skrupułów narzekała, jak nieodpowiednio ją mydlikuję, spłukuję, a masaż też jakiś taki słaby, a w ogóle to za ciepło, za zimno i ona już podziękuje ;) Na szczęście i z tej potyczki wyszłam zwycięsko! A Draco wybaczyła mi te powolne tortury.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz